Ten dumny i wspaniały pies będący “twarzą” Fundacji Kastor nie zawsze był taki piękny i szczęśliwy.
Jeszcze niedawno był brudnym, starym i śmierdzącym psem, chorym i opuszczonym. Zamkniętym w przepełnionym kojcu straszliwego schroniska, w którym nikt nie starał się pomagać psom, w którym psy walczyły o przetrwanie w coraz większych, coraz bardziej zdziczałych stadach, gromadzonych przez starszą kobietę, która nie potrafiła dać im bezpieczeństwa ani odpowiedniej opieki. Opuszczony, załamany, coraz głębiej zapadający się w otchłań depresji Ajaks powoli umierał. Mijały dwa lata, odkąd jego ukochany pan odszedł. Ukochany psią miłością – bezwzględną i bezinteresowną, ślepą i naiwną, która nie dostrzega niewdzięczności, zaniedbania i odrzucenia. Ajaks czekał, każdego dnia wypatrując zza krat znajomej sylwetki, wierzył, kochał, tęsknił. Tylko pies mógł czekać po tym, co go spotkało – po setkach dni spędzonych w samotności, w głodzie i zimnie, pomimo braku szansy na opuszczenie kojca, na jeden choćby spacer, na dotyk ręki ukochanego człowieka.
Minęły dwa lata, odkąd jego ukochany pan przywiózł go do schroniska traktorem, w przyczepie dla świń. Minęło znacznie więcej czasu, odkąd zaczęła się choroba Ajaksa – straszna, bezlitosna choroba, guz, który z każdym dniem powolutku go zżerał. Ajaks nawet z chorobą nie walczył, poddał się jej tak, jak poddał się losowi. Przybliżała go do końca, do śmierci. Do domu?
Nie miał szans. Schronisko do którego trafił nie leczy psów, nie troszczy się o nie. Jakimś cudem jednak dotarła i tam iskierka jasnego światła nadziei. Trafiła tam osoba pomagająca w ogłaszaniu psów, robiąca im zdjęcia i szukająca nowych domów. Ajaks podniósł się na swych chwiejnych nogach, podszedł, wtulił zmartwioną głowę w rękę wolontariuszki. Nie chciał zdjęć, chciał bliskości, chciał człowieka obok, choćby na kilka chwil. Na tych swoich kilka ostatnich chwil.
Jego gest nie pozwolił pozostać obojętnym. Chociaż graniczy to z cudem, wolontariuszka zaczęła szukać osób, które mogłyby zaopiekować się Ajaksem, dać mu miłość i ciepło na końcówkę jego życia. Zostało mu przecież kilka tygodni, maksymalnie kilka miesięcy życia. Natychmiast po otrzymaniu wiadomości o psie, który nie chciał już życ, zobowiązałam się pokryć koszty utrzymania i leczenia Ajaksa – tak zaczęła się jego podróż do nowego świata, pełnego miłości i ciepła.
Ajaks opuścił schronisko i udał się bezpośrednio do psiego szpitala, w którym zrobiono mu badania i podjęto leczenie. Początkowo rokowania były beznadziejne, jednak jego wytęsknione serce nie poddało się i Ajaks piękniał w oczach, zaskakując zarówno lekarzy, jak i odwiedzających go przyjaciół. A odwiedzało go wiele osób, ja również pojechałam poznać tego niezwykłego psa, każdy przynosił smakołyki i zabierał Ajaksa na spacer, umilając mu pobyt w szpitaliku. Każdemu Ajaks zostawiał na zawsze w sercu swój obraz, każdego wyczekiwał niecierpliwie i witał z radością. W pomoc dla niego zaangażowało się naprawdę dużo osób, na forum internetowym ustalając dyżury Ajaksowych odwiedzin, aby nigdy nie pozostawiać go samego. Nic dziwnego, że przy takiej opiece Ajaks wracał do zdrowia w niesamowity sposób.
Podczas pobytu w szpitalu przeszedł operację oraz niezliczoną ilość drobnych zabiegów. Po dwóch miesiącach mógł opuścić lecznicę jako pies odmieniony. Zniknęły łyse placki, wielki guz, opuchlizna. Zniknęła depresja, apatia i smutek bijący z całego psiego ciałka, słabego i kruchego niczym ususzony bukiet. Ajaks mógł opuścić szpital jako wesoły, całkiem już silny pies kochający ludzi i świat dookoła. Miał trafić do psiego hotelu w Warce, gdzie czekał na niego duży kojec, ciepła buda i świetna opieka. Nie pojechał jednak do hotelu.
Życie Ajaksa ułożyło się w dziwaczny sposób. Zamiast przeplatać czas dobry i zły równomiernie, w młodości przeżył on piekło, aby na starość odnaleźć raj. Zdarzył się bowiem kolejny już w jego historii cud. Na wieść, że Ajaks ma jechać do hotelu, który – choć wspaniały – nijak nie może równać się z domem, zareagowały osoby śledzące już długo jego losy i chcące dać mu dom. Stały dom na resztę jego dni, nie tymczasowy dom który może miałby kiedyś opuścić. Dom z kanapą, ogrodem i psim towarzystwem, i co najważniejsze – dom z ludźmi, którzy kochali. Nie dawnego, “ukochanego pana”, który nigdy nie wypowiedział miłego słowa w stronę zwierzęcia, ale opiekunów, którzy naprawdę dbają o zwierzęta, u których Ajaks znajdzie bezpieczeństwo, stabilność i miłość. I tak żyje szczęśliwy, sypiając na łóżku i wiodąc iście królewskie życie, wręcz młodniejąc z każdym dniem.
Ajaks był jednym z setek starych psów, które każdego roku trafiają do schronisk, aby nigdy już ich nie opuścić. Nikt z nas nie spodziewał się jak wiele serc poruszy jego historia, jak wiele osób zapamięta go i będzie nosić w sercu przez długie lata. Podarował nam niekończące się pokłady miłości, wdzięczności i zaufania, dał niezwykłą lekcję człowieczeństwa.
Pamiętając o tej lekcji będziemy działać dla innych, z nadzieją i niezłomnością witając przyszłość.
Ajaks dziś (album):
Wszystkiego najlepszego dla Ajania, który 24 lipca 2012 roku obchodził swoje 3 urodziny w nowym domu i w nowym życiu!! Zdjęcia z imprezy w albumie.